O ludziach takiego pokroju pisał Heminwgway... Niecodzienne osobowości gwarancją sukcesów OSP
„Złota era” w dziejach nałęczowskiej OSP miała dwa oblicza. Lata sześćdziesiąte związane były z osobą Ludwika Monica. Trzy kolejne dekady pozostawały pod błyskotliwym wpływem dyrygenta orkiestry mjra Józefa Gierczaka.
O tym, jakim był człowiekiem inżynier z Sieradza, który został dyrektorem Uzdrowiska Nałęczów, najwięcej dowiemy się z wywiadu przeprowadzonego z nim przez red. R. Wiśniewskiego:
„Mówi druh Monic
Jak już donosiliśmy, na wyjazdowym posiedzeniu zarządu okręgu OSP w Nałęczowie ”Złoty znak związku” otrzymał prezes tamtejszej OSP, dyrektor uzdrowiska Nałęczów inż. Ludwik Monic.
- Panie dyrektorze, od kiedy jest pan członkiem OSP?- zapytał nasz reporter.
- Od 42 lat.
- A jakie były początki pana działalności w straży?
- Widzi pan, każdy prawie chłopiec marzy o tym, by kimś być. Żołnierzem, policjantem, konduktorem, marynarzem, lotnikiem… Ja chciałem być strażakiem. Jako dziecko widziałem kiedyś pożar. Szalenie imponowali mi ci ludzie w błyszczących kaskach, z toporami w rękach, którzy nieustraszenie szli w ogień. Marzyłem, żeby być takim jak oni. Potem przyszła nauka w szkole średniej, studia – nie było czasu na marzenia. Ale kiedy ukończyłem politechnikę i miałem już dyplom inżyniera, postanowiłem wrócić do swych ideałów z dzieciństwa. Wstąpiłem do Ochotniczej Straży Pożarnej. Miałem też kask, toporek, bosak, brałem udział w gaszeniu pożarów. Z tym, że do młodzieńczych zachwytów doszło tu już zrozumienie niebezpieczeństwa i ryzyka, jakie niesie z sobą to zajęcie, ale doszło też zrozumienie konieczności walki z ogniem, społecznego znaczenia działalności straży.
- Widział pan zapewne wiele pożarów. Czy mógłby pan opowiedzieć o którymś najciekawszym?
- Pożar nie może być ciekawy, pożar zawsze jest groźny. Z małej iskry może rozgorzeć wielki płomień. Widziałem wiele nieszczęść, które przyniósł ogień, lecz widziałem jeszcze więcej akcji strażackich, które zapobiegły nieszczęściom.
- Mówią, że wiele czasu poświęca pan działalności w OSP. Nie tylko przewodniczy zebraniom i załatwia różne sprawy straży, ale także obserwuje ćwiczenia, próby orkiestry strażackiej itd.
- To prawda. Ze względu na różnicę wieku, doświadczenia życiowego, zainteresowań zawodowych i prywatnych jestem człowiekiem zupełnie różnym od większości strażaków. I widzi pan, co ciekawe, doskonale czuję się w ich towarzystwie. Na pewno łączy nas wspólne zainteresowanie ideałami pożarnictwa. Ale rzecz nie tylko w tym. Są to młodzi, zdrowi, energiczni ludzie. Wiele czasu , który mogliby wykorzystać na jakieś rozrywki czy inne osobiste sprawy, poświęcają na trudne ćwiczenia. Są zawsze gotowi do bezinteresownego udziału w twardej, trudnej akcji. Są odważni, męscy. Budzą optymizm. O ludziach takiego pokroju pisał Hemingway. Rozumie mnie pan?” [ z prasy lubelskiej]
Kupiec Józef Monic był od 1928 r członkiem Zarządu OSP w Sieradzu, jego syn Ludwik, dzierżawca elektrowni miejskiej był zastępcą członka Zarządu. Magistrat Sieradza wystawił mu legitymację służbową OSP w 1938 roku. Inżynier elektryk Ludwik to absolwent Politechniki w Berlinie. Zasłużył się dobrze ojczyźnie na wojennych polach bitew II wojny światowej, zyskując stopień podpułkownika. Odznaczono go aż 7 wojennymi medalami. Na stanowisko dyrektora Uzdrowiska w Nałęczowie został powołany w 1958 roku.. Szybko został członkiem miejscowej straży a w 1962 r. nadano mu godność Honorowego Prezesa. Wg opinii autora wydawnictwa jubileuszowego straż nałęczowska dzięki niemu „ rychło zyskała opinię jednej z najlepszych ochotniczych straży pożarnych” zarówno w powiecie, jak i województwie. W 1966 r. otrzymał najwyższe wówczas odznaczenie: Złoty Znak Związku OSP.
Zadbał o wszechstronną modernizację straży, zapewnił możliwość wysokiego poziomu wyszkolenia strażaków a także wyposażenia w najlepszy dostępny wówczas sprzęt. W 1963 r. straż posiadała już m.in. trzy samochody bojowe, przodując pod względem wyposażenia małomiasteczkowym strażom pożarnym w Polsce. Do dzisiejszego dnia pozostał trwały pomnik jego działań. Ogromna piętrowa remiza, która pozwoliła strażakom poczuć się jak …. w rezydencji, zaprojektowanej przez inż. arch. Stanisława Czaczyńskiego. Dom Strażaka miał się składać z 4 boksów dla samochodów strażackich na parterze, a na piętrze z sali widowiskowej i pomieszczeń administracyjnych. W trakcie budowy rozszerzono plany o budynek gospodarczy z dodatkowymi garażami, boksami na sprzęt, mieszkaniem dla gospodarza obiektu oraz pokojami na piętrze przeznaczonymi na Centrum Szkolenia Strażackiego. Otwarcie Domu Strażaka połączono z jubileuszem w 1964 r, dwa lata później oddano do użytku dodatkowy budynek.
W 1982 r. OSP administrowała dalej dwa budynki: remizę strażacką z 4 boksami na wozy bojowe i sprzęt strażacki na parterze, na piętrze zaś z salą konferencyjną, świetlicą i dwoma pomieszczeniami administracyjnymi, sanitariatami oraz budynek wykorzystywany na Ośrodek Szkoleniowo-Wypoczynkowy.
WDŁ ( tekst na podstawie informacji z Wydawnictwa jubileuszowego, 2010)
projektuję responsywne strony internetowe Lublin
Fotografie:
1. Ludwik Monic wmurowuje w 1961 r. akt erekcyjny pod budynek Domu Strażaka w Nałęczowie. Wydawnictwo jubileuszowe, 2010
2. Podpisywanie aktu erekcyjnego przez L. Monica w towarzystwie Teodora Żurka, przewodniczącego Rady Gminy. Z tyłu z lewej Wacław Stolarski, z prawej Zygmunt Madejski, 1961.Wydawnictwo jubileuszowe, 2010
3. Plac budowy z parterem i rusztowaniami wokół nowej siedziby strażaków, 1961. Wydawnictwo jubileuszowe, 2010
4. Widok Domu Strażaka od strony południowej, lata sześćdziesiąte.