Stanley Devine - Nałęczów i jego oblicza... czyli wspomnienia na papier przelane
Uwielbienie, jakim Nałęczów obdarzyli przed laty wybitni poeci, by wspomnieć tutaj Żeromskiego, Przybyszewskiego czy Sienkiewicza rozbudziło we mnie niepohamowaną ciekawość tego magicznego zakątka Polski. Ciekawość tym większą, iż wypływającą z tęsknoty za bliskim kontaktem z naturą. Mieszkając od paru lat w "centrum świata", jak zwykło nazywać się kosmopolityczny Londyn, niezapomnianym i pełnym wzruszających doznań przeżyciem był dla mnie tegoroczny pobyt w Nałęczowie. Pragnienie utrwalenia niemalże każdej przemijającej chwili zaowocowało opasłym zbiorem spisywanych w nocy wspomnień, stąd też cenna możliwość powrotu do nałęczowskiej chaty Don Kichotów - Marii Szyszkowskiej oraz Jana Stępnia, gdzie dane mi było doświadczyć - właściwie po raz pierwszy w życiu - szczerej miłości ze strony przyjaciół.
Nawet mroźna zima nie stanowiła przeszkody w spacerach, roztaczając zarazem nad Nałęczowem baśniową aurę. Mogłem więc upajać się widokiem "tego krętego strumyczka, sosnowego lasku, tych gaików grabowych, leszczynowych gąszczy, a nade wszystko - tej ziemi, tej falistej ziemi, pełnej lubych wzniesień i tajemniczych zaklęsłości", czyli Nałęczowa w pełnej okazałości, tak romantycznie, ale i trafnie ubranego w słowa przez Prusa. Wieczorami natomiast ogrzewany przez płomień kaflowego pieca, herbatę z sokiem malinowym radowałem się świadomością, że są przy mnie dobrzy ludzie, i nie koniecznie trzeba szukać ich... na Księżycu.
Czas spędzony jednego popołudnia w gościnnych progach kawiarni "Jaśminowej" napawał swojską i prawdziwie serdeczną atmosferą. Paradoksalnie, gwar toczących się rozmów, zamiast rozpraszać - wpędza tutaj w stan błogiego ukojenia. Jednak gdy swojskość, gościnność oraz serdeczność idą w parze z finezją, kunsztem i subtelnością, nasze myśli mogą swobodnie wędrować w niedostępnych już dla człowieka przestrzeniach. I takiego stanu doświadczyłem właśnie w "Jaśminowej", do której droga - prowadząca poprzez wąwozy - przyrównana zostać może do przygody rodem z dziecięcych snów. Drewniany XIX-wieczny domek usytuowany na wzgórzu, imponujący drzewostan, plenerowa wystawa fotografii widoczna zza okna... a więc podnosi się kurtyna i "Jaśminowa" z gracją prezentuje swe oblicza, by staraniami gospodyni Izabelli Nowotny również oblicza Nałęczowa doczekały się godnego wyeksponowania... na stronicach książki.
Z wielkim zaciekawieniem przysłuchiwałem się, gdy Izabella Nowotny zdradzała nam losy receptury kajmaku babci Frani. Wtedy też stało się dla mnie jasne, że wymiar otaczającej nas rzeczywistości tworzą przede wszystkim ludzie, i co więcej, może ona przetrwać długie lata, jak choćby wspomniana receptura. Stąd wypływa jasna konkluzja, iż tytułowe "Oblicza Nałęczowa" nie traktują o zabytkach czy miejscach wagi historycznej, natomiast w całości skupiają się na człowieku. Głównym założeniem przyświecającym Nowotny było pokazanie ludzi żyjących, którzy tworzą dziś nałęczowską rzeczywistość. I cel ten został osiągnięty, a elegancki sposób wydania przyjemnej w lekturze książki przerósł moje najskrytsze oczekiwania. Niech "Oblicza Nałęczowa" staną się zatem dla jednych inspiracją do działań dla społeczności lokalnej, dla drugich uhonorowaniem bezcennego wkładu w jej rozwój. Dla przyjezdnych natomiast to współczesna historia malowniczego miasteczka życiem napisana, bo kto inny jak nie ludzie tworzą bieg historii?
Stanley Devine, Wielka Brytania