Stefan Butryn to absolwent pierwszego rocznika nałęczowskiego plastyka. W artykule początki Liceum Sztuk Plastycznych w Nałęczowie.
Po ich wspólnym staraniu w Ministerstwie Kultury i Sztuki i w Wydziale Kultury i Sztuki w Lublinie zostali upoważnieni do zorganizowania Szkoły pod egidą organizacji "Wici".
A oto dokument:
W dniu 19.XII.1947 roku Ministerstwo Kultury i Sztuki pismem L/dz.P-3074/47 informuje Wojewódzki Związek Młodzieży Wiejskie "Wici", że przyjmuje do wiadomości przedłożony Statut "Wiciowego Lliceum Technik Plastycznych w Nałęczowie". Jednocześnie Ministerstwo Kultury i Sztuki zatwierdza ob. Mieczysława Pazurę - jako stałego delegata tamt. Związku do spraw "Wiciowego Liceum Technik Plastyczncy" w Nałęczowie
Podpisał dyr. Departamentu Plastyki - mgr. B.Urbanowicz.
Wówczas zaczął się nabór do Szkoły. Po zgłoszeniu się kilkunastu chętnych w dn. 1 lutego 1948r. rozpoczął się kurs dla kandydatów do pierwszej klasy, który zakończył się 24 czerwca 1948 roku. Ja zgłosiłem się na kurs 1 kwietnia 1948r. Na kursie było nas 13, ale po wakacjach nie wszyscy powrócili do Szkoły. Na ich miejsce przybyli inni. Nauka na kursie odbywała się w willi "Jasna" u profesora Żylskiego, na przedmioty ogólnoksztłcące biegliśmy do budynku Szkoły Podstawowej w Willi "Janina" koło Jabłuszka, na drugim końcu Nałeczowa.
Prof. Jan Żylski uczył nas rysunku, malarstwa i rzeźby w drewnie, a także stolarstwa. Geografii uczył pr. Jan Chodorowski, matematyki i mizyki pr. Anna Podolak, Języka Polskiego pr. Begerowa, historii i niemieckiego pr. Maria Berezowska. Kierowniekiem Szkoły był prof. MMieczysław Pzura, a nadzór administracyjny miał etnograf z Lublina pfor. Janusz Świerzy czyli był dyrektorem. Uczniowie na kursie, a potem w pierwszej klasie byli w różnym wieku od 14 do 29 lat.
Kurs skończył się 24 czerwca 1948r.
Po wakacjach prof. Pazura przeniósł się do Lublina. Wydział Kultury w Lublinie mianował dyrektorem rzeźbiarza Michała Pudełkę, który zamieszkał w internacie w Gwizdanówce, w które warunki były preymitywne. Opiekunką młodzieży była B.Pazurowa. Uczyła też nas śpiewu. Szkoła była prawie prywatna. Pieniędzy brakowało nawet na wyżywienie. Często brakowało na chleb. Sytuację czasem ratował piekarz Albert Zubrzycki, który chleb dostarczał nam za darmo.
Po wakacjach 1 1948 roku lekcje (wszystkie) ppierwszej klasy odbywały się w willi "Jasna" u prof. Jana Żylskiego. Na parterze w jednym pokoju. Tablica szkolna była z czarnego papieru przybitego na ścianie. Ławki były z desek połozonych na klockach okrąglakach. Nauczyciele byli wypożyczani z innych szkół. Fizyki i matematyki uczyła pr. A. Podolak, historii, polskiego i historii sztuki uczył prof. Stefan Buksiński, który był bardzo wymagającym i słabi uczniowie bardzo się go bali. Śpiewu uczył ST. Tyszkowski, modelowania uczył dyr. Michał Pudełko zdolny rzeźbiarz. Rzeźby w drewnie, malarstwa, rysunku i stolarstwa uczył nadal prof. Jan Żylski znakomity snycerz.
W 1950 roku Szkoła nasza otrzymała pięć willi w Nałęczowie i przedmioty ogólnoksztłcące oraz dyrekcja mieściły się w "Raju" na ulicy Lipowej. Zajęcia warsztatowe odbywały się w willi "Zacisze". Stolarstwa uczył Eugeniusz Ścibior z Wąwolnicy. W następnych latac prof. Jan Żylski odszedł na emeryturę wówczas zlikwidowano rzeźbę w drewnie, a na to miejsce wprowadzono wikliniarstwo i zabawkarstwo. Wikliniarzem był Sanecki z Kazimierza. Zabawkarstwo miękkie przejeła pr. Maria Smuczak, Kaziemierz Smuczak uczył w naszej klasie liternictwa i technologii, dyktując z podręcznika materiał programowy. Malarstwa uczył Zenon Kononowicz, a jego brat Romuald również malarz uczył liternictwa, gimnastyki i malarstwa. Historii sztuki uczyła prof. Elżbieta Wiercieńska, córka Henryka Wiercieńskiego, malarza, a języka polskiego prof. Aurelia Kononowicz, żona Zenona. Języka francuskiego uczyła nas prof. Wanda Rafałowicz. Języka rosyjskiego uczył inwalida wojenny Julian Iżycki, uczył też przysposobienia obronnego. Matematyki uczył nas Stanisław Kucharski, a po nim Stanisław Rybak bardzo zdolny pedagog i matematyk. Chemi i geografii uczył nas w Liceum bardzo zdolny i wspaniały pedagog prof. Zbigniew Chmielewski. Potrafił zainteresować nas pracami społecznymi. Ja byłem przewodniczącym kółka geograficznego, zbieraliśmy do gabinetu minerały, robiliśmy mapy. On pierwszy zapalił uczniów do kajakarstwa i opracował plany budowy kajaków, a uczniowie wykonywali je po lekcjach, a potem pływali Wisłą do Warszawy lub sandomierza. Modelowania w glinie uczył nas dyrektor Michał Pudełko.
W roku szkolnym 1952/53 rozpoczęła pracę w Szkole młoda polonistka Władysława Alina Tomicka, po studiach na K.U.L.-u co utrudniało jej bycie nauczycielem w tamtych czasach. Prof. Tomicka była młodą, energiczną, bardzo zdolną o bardzo dobrej pamięci polonistką.Wniosła do szkoły ideę teatrów szkolnych, prowadząc przez wiele lat kółko dramatyczne i zespoły recytatorskie, występujące na rzecz Domu Kultury na uroczystościach i kademiach bezpłatnie. W piątej klasie uczył nas modelowania Stanisław Gosławski rzeźbiarz. Ekonomii i organizacji przedsiębiorczości uczył nas Stanisław Kukawski. W latach 1952-53 uczył nas rysunków i malarstwa Lucjan Lewandowski - bardzo zdolny portrecista po szkole paryskiej.
Powoli społeczność nałęczowska zaakceptowała Szkołę Plastyczną, tylko miejscowi chuliganii atakowali chłopców wracających wieczorem do internatu. Chyba zazdrościli nam czapek z godłem szkoły. Dzisiaj już nie żyją i nie będę ich wymieniał z nazwiska bo są tu ich wnukowie. Nie obyło się w tamtych latach bez prac społecznych. Młodzież była zapędzana do kopania buraków w Spółdzielni Rolniczej w Buchałowicach lub w Antopolu.
Jeździliśmy też na wycieczki. Do Krakowa, Zakopanego czy Warszawy dla poznania muzeów.
I tak zeszedł czas do matury. W klasie maturalnej był nas 12-tu, ale jeden nie zdał matury. Na maturze pilnował nas dyrektor liceum z Warszawy - Antoni Mączak, historyk. Po maturze jedni poszli na studia, inni do pracy, a jeszcze inni do wojska. Maturę zdali Janusz Abramek, Stefan butryn, Gębal Marian, Kiczuk Czesław, Koziej Jan, Ląkocy Tadeusz, Olszak Julian, Olszta Zygmunt, Wójcik Stefan, Welik Henryk i Czesław Jaszczucki.
Szkoła mieściła się w willi "Raj" ale życie ucznia nie było rajskie. Trzeba było płacić za internat, obiady, książki itp. potrzebne rzeczy niezbędne dla egzystencji. Wprawdzie otrzymałem w spadku po rodzicach 5 mórg ziemi na wsi, które brat Bolek wziął w dzierżawę, ale w latach czterdziestych i pięćdziesiątych zysku z dzierżawy było mało bo państwo ludowe, tak jak niemcy, zabierało kontyngent w zbożu i żywcu, a chłopom zostawały głodowe racje. Widziało się napisy na stodołach - "Kułaku oddaj zboże" - a ekipy z gminy zabierały resztę z komory.
Byłem więc zdany na własny los. Musiałem zarabiać, sprzedając rzeźbione świątki lub tace z motywami Nałęczowa. Ponieważ Komitet Powiatowy PZPR w Puławach dowiedział się że uczniowie rzeźbią świątki, zabronił więc wykonywać i sprzedawać motywy religijne. Pracowałem w wakacje gdzie się dało, a nawet w Instytucie JUNGO w Puławach i tak dociągnąłem do matury w 1953 roku.
STEFAN BUTRYN
------------------------------
komentarze ze starej stronki
-----------------------------
Ale pamiętam, że wielu uczniów otrzymywało stypendia socjalne, co często wystarczało na pokrycie kosztów utrzymania w internacie. Pamiętam to, bo sam z takiego korzystałem. Lucjan
------------------------------
Szkoła, jak sama nazwa wskazuje, niby plastyczna, ale jakoś tak zawsze się w niej składało, że były kółka geograficzne, dramatyczne, taneczne oraz inne, ale zawsze nie plastyczne, jakby na przekór. Do tej pory czuję niesmak z tego powodu i pytam, kto nas tak urządzał?
wpdesign