Wiersze Anny Wójtowicz - młodej poetki z Nałęczowa
Czekam jak Penelopa
niepewna twego powrotu
a jednak skupiona silna wytrwała
upływający czas skraca mi włosy
spływające na czoło
brzemienne w troskę
Ulissesie Odysie
porzuć rozhulany statek
połam żagle wracaj
kto okaże się ważniejszy
czarownik Homer
czy ja
prosta kobieta
stojąca na piasku
26.02.2010
-----------------------------------------------
Przecież szczęście nie istnieje
(podmiot liryczny z radości
zaciera ręce
wywołał oburzenie)
to tylko enzym impuls trzask
błyskawicy
(odbiorca jest zdezorientowany
bo koniec końców do jakiegoś
szczęścia dążył)
mówisz jestem zadowolony
szczęście nie jest synonimem
(zza kurtyny podmiot śmieje się
pokasłując cicho)
jak to
chyba nie mówisz prawdy
(oczywiście że nie
podmiot przewraca oczami)
bałem się
(zbyt ufny adresacie
bądź ostrożny czytając
wiersze o szczęściu)
14.11.2009
-----------------------------------------------
Powiedz
kocham ludzi
ale ludzi bez twarzy
bez rysów linii papilarnych piegów
czystych i bezbarwnych
powiedz
kocham człowieka
tego co w ogrodzie głupio dłubie w nosie
brzydką babę w autobusie o tłustych ramionach
dziecko z zielonookim zezem
człowiek ma pesel rodowód barwę
ludzi nie ma
są za ogólni zbyt płynni
nieokreśleni
człowiek zagubiony
pyta czy kiedyś
zasłuży na twoją miłość
04.09.2011
-----------------------------------------------
Czy ludzie nie piszą wierszy
podczas podróży pociągiem
no niech pan sam odpowie
czy nie zdarzyło się panu nigdy
jadąc dokądkolwiek czymkolwiek kiedykolwiek
chwycić za czarny lejący się atramentowy długopis
znaleźć stary paragon
albo uszczknąć kartkę z kalendarza
i pisać pisać pisać
aż się padnie zdyszanym
na oparcie fotela
perlisty pot zrosi zmarszczone czoło
i to bolesne grafomańskie kaligrafowanie
aż słowo
nie spocznie bezpiecznie
w ciasnej przestrzeni kartki
a to się panu dziwię
01.02.2012
-----------------------------------------------
Od kiedy pogubiłam się
między znaczeniem słów
dobro a zło
chodzę tak samo po chodnikach
czekam na zielone światło
zasłaniam jasną roletę
jedyną widoczną zmianą
jest mój nowy flauszowy płaszczyk
w kolorze czerwonego wina
razem z nim
przestałam kochać być sobą myśleć
teraz jedynie siedzę na krawędzi świata
patrząc w jego głęboką pustkę
gdy wracam do domu
gdzie jabłka pachną jak najczulsze zaklęcie
patrzę nieśmiało w lustro
wyjmuję z kieszeni pomiętą twarz
i zastanawiam się
dlaczego przestaje pasować
27.10.2011
-----------------------------------------------
Nie ma dobrego początku na radość
rozpierającą stęchłe zimą płuca
łaskoczącą małe ciepłe stopy
chwytającą za słone policzki
radość pączkuje w każdym oddechu
w dźwięku skrzypiec za ścianą głowy
rozbiera mnie z błota
każe wznosić oczy ku niebu
milczeć modlić się ciszą
już dawno przyszłość
nie była tak
swojska jak weranda na wsi
tak
rześka jak lawendowy świt
tak
słodka jak delikatne słońce południa
chyba w końcu przestaję się bać
szarych głębokich snów
mentalnej pustki w wydrążonej duszy
już dawno przyszłość
nie była tak
czuła
03.03.2011
-----------------------------------------------